Dziś przychodzę do Was z postem z naszego wypadu do Jastarni - pięknego malowniczego miejsca w województwie pomorskim, na Mierzei Helskiej.
Byliśmy tam niestety tylko trzy dni,a w czwarty już musieliśmy wyruszyć wcześnie rano do domu.
Wyjechaliśmy jeszcze w nocy i na miejsce dotarliśmy po kilku przygodach z nawigacją (spokojnie oszczędzę tego ) w skrócie wywiozło nas ho ho :P
Jechaliśmy troszkę ponad 7 godzin i pochwalę tutaj mojego małego pieska, bo zniósł podróż bardzo dobrze. W czasie przerw nie chciał niestety pić wody, a z powrotem wracać do samochodu,ale musieliśmy dać sobie z tym radę. Jeżeli chodzi o lokum to udało się to załatwić dzień przed wyjazdem,pani sama była psiarą więc nie było problemu z zakwaterowaniem :D Iron szybko się zaaklimatyzował z czego bardzo się cieszę.
Po rozpakowaniu wyruszyliśmy na zwiedzanie,nie odwiedzaliśmy żadnych muzeów,dlatego,że bądźmy szczerzy - biorąc psa na wakacje trzeba się liczyć z tym,że będą one organizowane pod niego ;)
Przyznam,że w chwili radości zapomniałam,że istnieje coś takiego jak "zakaz wprowadzania psów" i trzeba było iść na mocno oddalone plaże,ale czego się nie robi dla tego bąbelka :p
Ironek towarzyszył nam praktycznie całe dnie, zachowywał się prawie idealnie. W przerwach na jedzenie był grzecznym pieseczkiem czekającym pod stołem i nawet nie zwracał uwagi na inne pieski obok. Od razu wspomnę,że Jastarnia jest psiolubnym miejscem,tam gdzie chodziliśmy nikt nawet krzywo na nas nie spojrzał i nie wygonił,a przy niektórych restauracjach czy knajpkach były przygotowane miski z wodą dla czworonożnych :D
Bardzo dużo jest też tam kotków, nawet w salonie fryzjerskim, w czasie deszczu znalazły schronienie w środku.
Ironek nie pływał w falach,początkowo był ich ciekaw i nawet łapał mordką,ale kiedy jedna i druga go przykryła to nieco się zraził ;) za to piasek był dla niego rajem i wielką piaskownicą :D
Te kilka dni spędziliśmy bardzo bardzo aktywnie,wszyscy na zakończenie dnia byli padnięci i wyczerpani,ale za to szczęśliwi :D
Polecam każdemu to miejsce,jest dosyć tłoczne,ale spokojnie da się znaleźć także zaciszną miejscówkę.
Droga powrotna była najgorsza,jechaliśmy - uwaga - 9 godzin - NIGDY WIĘCEJ - tata niestety postanowił pojechać inaczej bo "nawigacja znowu nas gdzieś wywiezie" jak się okazało sam zawinił :p To była katorga, najbardziej żal mi było tylko Ironka,ale robiliśmy przerwy na rozprostowanie nóg i po długiej drodze dotarliśmy do domu :D Przepraszam za chaotyczny post,ale jeszcze na "świeżo" chciałam wszystko zapisać - tak więc do napisania!
Ps. Zaległe,obiecane posty są w trakcie tworzenia i niedługo je opublikuję ;)
Pozdrawiamy z Ironkiem!
A na koniec jeszcze kilka zdjęć
Zazdroszczę takiego wyjazdu :D Mnie trzeci rok z rzędu wywożą do Hiszpanii i niestety bez Bobika. Mam nadzieję, że i nam w tym roku uda się pojechać chociażby nawet na weekend :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że się uda :D a w Hiszpanii jest pięknie <3
UsuńKurcze super blog! Piesek w podróży, muszę przyznać że bardzo oryginalnie i aż pojawił się uśmiech na twarzy :) Świetny pomysł z tą łódką, która służy jako hmm, krzesełko :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko ! https://turystawlaczkach.blogspot.com/
Bardzo dziękuje! i również pozdrawiam:D
UsuńCudowne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńPiękny piesek <3
OdpowiedzUsuńA wyjazd nawet kilkudniowy, a dobrze spędzony to masa wspomnień :)
Prawda :D
UsuńTak wygląda psie szczęście! Jastarnie planujemy odwiedzić, może jeszcze w tym roku i koniecznie z naszą Korą. Ona swoją drogą też w podróży odmawia picia i jedzenia :(
OdpowiedzUsuńwakacje z psem bywają trudne, ale najwięcej zależy od tego jak to wy wychowacie pieska. Ja z moim nie mam na szczęście wielu problemów. Przydaje się też kamizelka do pływania dla psa ale to już na konkretne wyjazdy :)
OdpowiedzUsuń